czwartek, 7 lipca 2016

"Projektantka" - klapa na całej linii

     Kiedy w większym gronie decydujecie się obejrzeć film, nie jest łatwo wybrać coś, czego żadna z osób nie widziała, a co wszystkim ma szansę się spodobać. U nas padło na "Projektantkę".
Zachęcający był opis filmu, który mówił o dziewczynie wracającej z wielkiego świata do małego miasteczka by odkryć tajemnice z przeszłości. wcześniej widziałam również zwiastun, który obiecywał pełną humoru i złośliwości opowieść o kobiecie, która nudne życie miejscowych wywraca do góry nogami za pomocą maszyny do szycia i ekstrawaganckich projektów. Brzmi nieźle prawda?
Pamiętacie tę scenę w "Titanicu", gdy Kate wychodzi z samochodu w takim pięknym kapeluszu?   Od razu mi się przypomina :)


Niestety w filmie dostajemy:


  •  przypadkowo poszatkowaną kaszankę scen i ujęć, z której niewiele wynika, a sensu próżno szukać - taki zabieg miał pewnie na celu wprowadzenie dynamizmu i budowanie fabuły w dwóch liniach czasowych. Moim zdaniem powoduje to niespójność filmu i naprawdę drażni podczas oglądania.



  •  fabułę, w której właściwie nie wiadomo co co chodzi... - jest trochę o, wspomnianej wcześniej tajemnicy z przeszłości, jest trudna relacja głównej bohaterki z matką, jest też nieco o modzie, wkraczającej do małego miasteczka, no i oczywiście jest też płomienny romans i satysfakcjonująca zemsta. Generalnie, mamy po trochę wszystkiego, ale niczego konkretnego.



  • najgorszy z możliwych aktorski duet - Kate Winslet (swoją drogą naprawdę znakomita aktorka) udaje, że jest sporo młodsza niż w rzeczywistości, a Liam Hemsworth, który mógłby być jej synem, udaje, że ma za zadanie coś więcej niż pokazywanie gołej klaty...

  • bardzo kiepsko dobraną muzykę, która osobno może się bardzo podobać, jednak w tym filmie buduje sztucznie nadmuchany dramatyzm.
Ogólnie film wypada słabo i przede wszystkim, rozczarowuję względem zapowiedzi.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz