"Marsjanin" to film, który długo był dla mnie wyrzutem sumienia. Wszyscy wokół go polecali, wszyscy jednoznacznie twierdzili, że jest niezły, mój brat co chwilę pytał, czy już go oglądałam, a mi jakoś z nim nie było po drodze. No bo w sumie co ciekawego może być w filmie o człowieku, który zostaje sam na Marsie i hoduje tam ziemniaki??? Świeżo po seansie stwierdzam, że jednak coś ciekawego się znajdzie:)
"Marsjanin" zaczyna się, gdy misja na czerwonej planecie trwa już jakiś czas. Kilkuosobowa załoga zbiera próbki i bada nowe tereny. Nadchodzi burza, która zmusza astronautów do ewakuacji. Niestety, w wyniku wypadku, jeden z nich ginie. NASA wydaje smutny komunikat, o jego śmierci, a tymczasem widz dowiaduje się, że jakimś cudem Mark Watney żyje! Został sam na Marsie, na szczęście ma bezpieczną bazę i racje żywnościowe. Jednak nie wystarczą one na 4 lata, a dopiero wtedy można spodziewać się kolejnej misji NASA.
Mark znajduje się w sytuacji beznadziejnej. Niejeden człowiek stwierdziłby, że zje, co ma do zjedzenia i po prostu umrze. On jednak nie poddaje się i postanawia, że zrobi wszystko, by przeżyć.
Zdecydowanie postać Marka jest najmocniejszym punktem całego filmu, Matt Damon dźwiga go na swoich barkach, bo gdyby on nie był taki interesujący i zabawny, film, oparty o tę postać nie miałby sensu. Wbrew pozorom, ja czuję niedosyt tej postaci. Owszem obserwujemy jego walkę o przetrwanie, jego próby komunikacji z Ziemią i to wciąga, ale bardzo brakuje mi w tym filmie głębszego pochylenia się na tym co się dzieje w głowie faceta, który został odizolowany od ludzi na długie miesiące, we wrogim środowisku.
Z drugiej strony, obserwujemy co się dzieje na naszej planecie. Zachowanie NASA po katastrofie, podejmowanie decyzji o kontynuowaniu programów kosmicznych, a w końcu obserwacje samotnego astronauty, próby komunikacji i działania ratunkowe. To wszystko oczywiście buduje nam dynamikę filmu, ale czasami chciałoby się powiedzieć, że to jednak Mark jest gwiazdą, a nie ci wszyscy mądrale!
Nie da się jednak ukryć, że "Marsjanin" to naprawdę przyjemny film! Jest bardzo dowcipny, w taki fajny, niewymuszony sposób. Świetny pomysł na rozrywkę. Mi osobiście najbardziej do gustu przypadły sceny z video blogiem! Okazuje się, że człowiekowi przychodzą do głowy naprawdę ciekawe rzeczy , gdy pogada sobie sam ze sobą ;)
P.S. Wiem, że film jest na podstawie książki, ale nie czytałam jej, więc do niej nie nawiązuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz