poniedziałek, 21 listopada 2016

"Jestem mordercą" czyli opowieść o polskim wampirze.

     PRL, lata 60 ubiegłego wieku. W Zagłębiu grasuje Wampir. Brutalnie zabija kobiety, a milicja jest bezsilna, mimo coraz większej ilości ofiar. W momencie, gdy z rąk seryjnego zabójcy ginie bratanica pierwszego sekretarza pojawia się niezwykła presja, żeby złapać mordercę i ogłosić sukces.
W tym momencie poznajemy głównego bohatera. Młodego, inteligentnego oficera MO, który wie, ze za funkcją przywódcy grupy zadaniowej nie kryje się nic dobrego. Dzięki zastosowaniu analizy komputerowej i profilowania psychologicznego szybko udaje się złapać Wampira. Teraz trzeba tylko wszystkich przekonać, że złapało się tego właściwego.

   
Historia, która zainspirowała twórców filmu do dzisiaj wzbudza wiele kontrowersji. Nigdy odpowiednio nie udowodniono winy skazanego, głośny proces był medialną farsą, w śledztwie było wiele niezgodności. Film "Jestem mordercą" zupełnie pozbawia nas jakichkolwiek wątpliwości. Jasno pokazane jest stanowisko autorów. Skazany był niewinny.
Film ten daleki jest od kryminału i wszyscy, którzy właśnie tego gatunku się spodziewali mogą nie być usatysfakcjonowani. Natomiast, postawiona teza o niewinności pozwala nam zagłębić się w interesujący dramat psychologiczny. Jest to niemal studium przypadku człowieka zniszczonego przez władzę, człowieka zniszczonego przez chciwość, człowieka zniszczonego przez chorobę, a w końcu człowieka zniszczonego przez człowieka.

     Najmocniejszą stroną tego filmu są aktorzy, a szczególnie pierwszoplanowy duet Haniszewski - Jakubik. Ich relacja jest niezwykle szczera, poruszająca. Obserwujemy jak milicjant zmienia się z dobrego, ciepłego człowieka, w bezwzględnego karierowicza, natomiast grany przez Jakubika - Kalicki to postać, która raz wzbudza odrazę, raz strach, a przy kolejny spojrzeniu - litość.
Nie jest to film, który ogląda się szczególnie łatwo i przyjemnie. Dominuje beznadzieja PRLu. Jednak twórcy pozwolili sobie na pewną dawkę humoru, która nic całości nie odejmuje.
To co mnie osobiście drażniło to ten jednoznaczny wymiar i dosłowność wyrazu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz