
Film Gibsona to opowieść w trzech aktach. Ten podział jest bardzo prosty i wyraźny,ale nie wpływa to na negatywny odbiór całości.
AKT I
Dzieciństwo Desmonda z początku zostaje nam przedstawione jako beztroskie i pełne radości, jednak szybko okazuje się to dziecięcą przewagą nad smutnym losem rodziny wojennego weterana, który nie potrafi pogodzić się z przeszłością, więc topi smutki w alkoholu sprawiając ból całej rodzinie. To już tutaj kształtuje się w młodym chłopaku niechęć do wszelkiej przemocy.
To tutaj, po kilkunastu latach poznaje swoją pierwszą, wielką miłość.
AKT II
Stany Zjednoczone zostają zaatakowane. Młodzi mężczyźni tłumnie zapisują się do armii by bronić swojej ojczyzny. Za przykładem swego ojca i brata, również Desmond zaciąga się do wojska. A gdy odmawia służby z karabinem zostaje postawiony przed sądem wojskowym. Zanim trafi na front musi stoczyć batalię o własne przekonania i ideały, nawet gdy na szali jest jego wolność. Bo Desmond nie poszedł do wojska, żeby zabijać, ale żeby ratować życie. Pragnie być sanitariuszem.
AKT III
Piekło wojny. W całym, najgorszym jej wymiarze. Amerykańscy żołnierze, na dalekim Pacyfiku muszą zdobyć Hacksaw Ridge by zdobyć Okinawę i zrobić krok w stronę zwycięstwa. Japończycy witają ich ogniem, bronią, śmiercią i pogromem. W tym piekle Desmond Doss nie traci nadziei. Kierują swoje modlitwy w stronę Boga zdobywa się na niezwykły czyn i ratuje od pewnej śmierci 75 kompanów. Bez broni zostaje bohaterem wojennym.
Jak już wspomniałam, życie Desmonda Dossa to gotowy scenariusz na film, ale w rekach Mela Gibsona, dodatkowo zyskuje epicką oprawę. Film jest bardzo dobrze zrealizowany. Doskonale przedstawia nam samego bohatera, dokładnie wiemy czym się w życiu kieruje, jakim jest człowiekiem, co jest dla niego ważne i co go ukształtowało. Mocno podkreślona zostaje religijność Dossa, co dla wielu okazuje się zarzutem wobec filmu, dla mnie jednak jego wiara jest bardzo ważnym czynnikiem wpływającym na osobą żołnierza. Początkowe sceny szkolenia wojskowego zaczynają się dość niewinnie, właściwie komediowo. Jednak to co czeka na nas później szybko rozwiewa tan swoisty wojenny romantyzm, tak chętnie ekranizowany w komediach o wojsku czy miłosnych historiach z wojną w tle.
Sceny na Okinawie to jedna z najlepiej przedstawionych sekwencji wojennych, jakie widziałam. Pierwsze starcie trwa chyba kilkanaście minut bez przerwy, nie zwalnia ani na moment. nawet nie jesteśmy w stanie policzyć zabitych i rannych. Te ujęcia to naprawdę majstersztyk!
O "Przełęczy ocalonych" można napisać wiele dobrego, pewnie można temu filmowi również wiele zarzucić. Ja jednak wyszłam z kina zachwycona, niezwykle poruszona odwagą i siłą prostego człowieka, który pragnął uratować "tylko jeszcze jednego".
Naprawdę polecam gorąco bo ten film, mimo całej swojej brutalności, chwyta za serce!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz