Nie będę udawać, ze jest to to film uniwersalny, który spodoba się dosłownie każdemu. Jeżeli wkurza Was gdy dialog płynnie przechodzi w śpiew, nie trawicie zbiorowych układów tanecznych w środku sceny, to po prostu sobie darujcie. Jeśli natomiast uwielbiacie musicale, kochacie blichtr Broadwayu to śmiało szturmujcie kina aby zanurzyć się w tej opowieści o pewnym chłopcu, który pragnął być showmanem zanim istniało takie słowo. P.T. Barnum zebrał najbardziej niesamowite osobistości i na długie lata zdefiniował pojęcie cyrku. Historia przestawiona w filmie jest mocno uproszczona. Pomija kompletnie kwestę wykorzystywania i niezbyt dobrego traktowania osób, które na sławę króla rozrywki pracowały, wręcz przedstawia ich jako wdzięcznych za możliwość wyjścia z cienia mimo wstydu i uprzedzeń ludu. Cóż, celem tego filmu jest dostarczenie nam czystej rozrywki i w tej kwestii sprawdza się doskonale. Scenariusz pełni tutaj rolę nieco drugorzędną, ale chyba po raz pierwszy w życiu kompletnie mi to nie przeszkadza! Przyjmuję tę prostą historię z całym jej dobrodziejstwem przepięknych kadrów, inscenizacji, choreografii i przede wszystkim wspaniałej muzyki!!!
Piosenki, które tworzą ten film są mocno nowoczesne, jak na opowieść toczącą się w XIX wieku, ale jakimś cudem wpasowują się doskonale! Od pierwszych taktów przykuwają uwagę i zostają z nami na długo po wyjściu z kina.
Wraz z pięknymi obrazami dostajemy na ekranie istny gabinet osobistości. Hugh Jackman jako tytułowy król rozrywki jest stworzony do tej roli. Po raz kolejny udowadnia nam, że scena teatru muzycznego jest dla niego stworzona. Ale to jest Hugh. On zawsze jest świetny. Natomiast jestem po wrażeniem Zaca Efrona, który nie odstaje od bardziej doświadczonego kolegi ani na krok. Natomiast Michelle Williams jest ozdobą, która raz się ładnie uśmiechnie, raz coś zanuci, ale w sumie nie wiem czy ktoś by zauważył gdyby jej nie było. Ale to raczej wina marnie napisanej postaci niż samej aktorki.
Dla mnie "Król rozrywki" to widowisko pełne radości i pozytywnych emocji. Nie jest pozbawione wad ale dla tej muzyki, dla tych piosenek i dla tej jednej sceny, kiedy bohater Zaca Efrona spotyka piękną akrobatkę naprawdę warto go zobaczyć!
Na zachętę nagrodzona Złotym Globem, wspaniała piosenka "This is me".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz