Nieprofesjonalny i wyłącznie subiektywny zbiór opinii na temat filmów, seriali i literatury.
sobota, 26 sierpnia 2017
Żenująco nieśmieszne... O "Volcie" J.Machulskiego
Sezon wakacyjny w kinie nie należy w tym roku do szczególnie obfitych. Nie za bardzo jest co oglądać, ani o czym pisać. W końcu udało mi się wybrać na "Voltę" Juliusza Machulskiego, którego "Vabank", czy "Vinci" są jednymi z moich filmowych ulubieńców! Zdecydowałam się na seans, mimo że zwiastun mnie nie zachęcił, a wręcz miałam nadzieję, że poziom żartów zaprezentowanych w tej krótkiej migawce jest tylko wypadkiem przy pracy. Bardzo chciałam żeby to było dobre... Bardzo się zawiodłam!
"Volta" to właściwie cytat Machulskiego z Machulskiego. Znajdziemy tu wszystko co było już w "Vabanku" czy "Vinci", tylko poprzednio było o niebo lepsze!
Jest skok na cenny artefakt i sporą kasę, jest intryga i zemsta, która najlepiej smakuje na zimno. Jest piękny Lublin, którego władze mają spory udział w filmowym budżecie, ale przynajmniej to siedemsetletnie miasto zostało naprawdę cudownie sportretowane. Jest też jeden żart, nieszczególnie śmieszny, za to powtarzany nieustannie, o który opiera się cała "komediowość" filmu.
To co bardzo boli widza, to potwornie drewniane aktorstwo! A przecież nie jest to teatrzyk amatorów! W obsadzie mamy Olgę Bołądź, Andrzeja Zielińskiego czy Michała Żurawskiego, natomiast mamy wrażenie, że oglądamy szkolne przedstawienie, w którym bohaterowie czytają skład płatków śniadaniowych czy inne, beznamiętne teksty. Jest to okropne! A najgorsza jest blondynka zwana "Kitkiem".
O czym jest fabuła? Wiki znajduje w ścianie starej kamienicy koronę Kazimierza Wielkiego, a Bruno Volta bardzo chce ją mieć, żeby zapewnić swojemu, niezbyt rozgarniętemu klientowi wygrane wybory prezydenckie. Dostajemy trochę flashbacków ukazujących nam drogę, jaką przebyła "zaginiona" korona od śmierci ostatniego z Piastów, aż do dzisiaj. Na końcu wszystko rozwiązane zostaje sporym twistem, jak to w tego typu filmach bywa.
Miałam nadzieję, że będzie dobrze, albo chociaż nieźle. Było nieśmiesznie, wręcz momentami żenująco i nudno. Jeżeli ktoś planował obejrzeć "Voltę" to szczerze polecam jednak seans "Vabank" lub "Vinci". Ciekawiej i zabawniej i po prostu lepiej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz