Głupia ja!
Teoretycznie film ten opowiada o młodych chłopaku, którego dziewczyna ginie w zamachu terrorystycznym, a to wydarzenie powoduje, że bohater postanawia zrobić wszystko co w jego mocy aby zniszczyć odpowiedzialnych za tę tragedię. Trafia do elitarnej jednostki CIA (jakby inaczej!), w której przechodzi restrykcyjne szkolenie pod okiem Michaela Keatona, chyba po to aby móc się nazwać tytułowym American Assassin.
W praktyce, a właściwie w moim odczuciu, jest to film o chorych psychicznie. Przy całym szacunku do osób zmagających się z tego typu problemami! Sam pomysł na fabułę jest totalną bzdurą! Bo wiecie, to taki świetny pomysł, aby osobę ze stresem pourazowym, z zaburzeniami osobowości i ewidentnymi urojeniami (nie mam żadnych wątpliwości, dosłownie nam to pokazano!) przyjąć do agencji wywiadowczej, wysłać na "trening" do człowieka, który z kolei ma problem z wybuchami gniewu i przemocą, a następnie zlecić misję odzyskania skradzionych materiałów radioaktywnych. W końcu amatorzy się do tego najlepiej nadają...
Dowodów na idiotyzm tego filmu ciąg dalszy: osobą odpowiedzialną za budowanie bomby atomowej okazuje się były adept Michaela Keatona, którego ten podobno nie uratował, co definitywnie zmieniło go w żadnego zemsty terrorystę. Błagam... Jest to tak żałosna "motywacja", że aż nie chce mi się o tym rozpisywać.
Nie sposób nie wspomnieć o aktorach, grających główne role. Panie Keaton, co pana skusiło???!!! Jest to nie lada sztuką, zmarnować tak świetnego aktora, a twórcom tego dzieła się udało! Poza tym odsadzili w głównej roli kolesia o charyzmie zbutwiałego pnia, a czarnym charakterem został chyba gość, którego jednym zadaniem było stroić fochy.
Zwiastun zapowiadał dość dynamiczną akcję, miało się sporo dziać. Nie łudźcie się! "American Assassin" jest potwornie nudny! Sporo skaczemy z jednego końca świata na drugi, ale właściwie nic to do fabuły nie wnosi oprócz siermiężnych cięć.
Finał grozi kontynuacją... Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, bo naprawdę nie warto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz