
Historia jest dość prosta. Młody chłopak (o prawdziwie dziecięcej twarzy Ansela Elgorta), odkupując błąd z przeszłości, pracuje jako kierowca zaangażowany w napady na bank. Ma wyjątkowy talent do prowadzenia samochodu, niewiele się odzywa, a ze względu na szumy w uszach nieustannie słucha muzyki. Właściwie to jest miłym chłopcem, który wyczekuje spłaty długu i zakończenia swojej przestępczej działalności, szczególnie gdy poznaje piękną Deborę. Niestety, ten jeden ostatni raz okazuje się być inny niż zaplanowano. I to właściwie tyle. Nic nadzwyczajnego, typowy film akcji.
A jednak nie!

"Baby Driver" to film, który świetnie się ogląda. Jest konkretną dawką świeżości, na brak której często zdarza mi się narzekać. Jest inny niż to, co zwykle w okresie wakacyjnym fundują nam dystrybutorzy, a dzięki tej wyjątkowości prosta historia pretenduje do tytułu "Film lata 2017".
Polecam bardzo gorąco!